kolano w lesie

to dopiero historia.
moja żona wyszła z wnuczkami (dwie dziewczynki) na spacer do lasu (mieszkamy w przy lesie).
szły powoli zgodnie z tempem dzieci, mimo to po chwili w kolanie żony pojawił się silny ból. każdy krok był problemem i tempo spadło jeszcze bardziej. 
- babciu, co się stało? lenka zauważyła, że żona zaczęła kuleć.
- boli mnie noga. prawie nie mogę iść.
nawet nie pytając się, lenka stanęła i zaczęła się modlić:
- Panie Boże, proszę uzdrów kolano babci, żebyśmy mogły iść dalej.
- lenuś. nie proś Pana Boga, tylko ogłaszaj i mów do kolana, żeby wyzdrowiało.
- ogłaszam, żeby babci kolano było zdrowe.
chwilę odczekała.
- i co? lepiej się czujesz?
- nie. dalej boli.
lena nie ustępowała:
- Panie Boże, ogłaszam, żeby babci kolano było zdrowe.
- i co babciu, lepiej ci?
- nie bardzo. dalej boli. może wrócimy?
- może chociaż trochę ci lepiej?
- ciągle boli. nic się nie zmieniło.
tym razem lena dotknęła kolana:
- Panie Boże, ogłaszam, żeby babci kolano było zdrowe.
- no i co?
- nie wierzę! wszystko przeszło! lenka, uzdrowiłaś mnie! Chwała Bogu!!!
wszyscy poszli dalej i spacer był wyjątkowo udany. chyba KTOŚ musiał do nich dołączyć.
"Jezus zaś przywołał je i rzekł: Pozwólcie dzieciom przychodzić do mnie i nie zabraniajcie im. Albowiem do takich należy Królestwo Boże." (Łk 18:16)